Następne
miesiące mijały bez większych przeszkód. W tygodniu chodziłam do szkoły i nawet
czasami się uczyłam. Dobra ,przyznam szczerze nauka szła mi całkiem nieźle. Jakby nie patrzeć to głupia nie jestem. W szkole panował taki sam system oceniania i poziom
jak w innych liceach. Gdy mój tata rozmawiał z nauczycielką przez telefon to
tak się ucieszył, że kupił mi prześliczny złoty łańcuszek od Prady. Weekendy spędzałam na ostrym imprezowaniu, czego ojciec raczej nie pochwalał, ale nic nie mówił na ten
temat. W niedzielę zazwyczaj miałam kaca więc albo siedziałam w pokoju i
słuchałam muzyki, albo spacerowałam po plaży. W sobotnie popołudnie zazwyczaj
szykowałam się na imprezę, ale dzisiaj nie miałam na to ochoty. Jeśli nie masz
przyjaciół z którymi dobrze się bawisz to prędzej czy później znudzą ci się
samotne imprezy, na których poznaję się ludzi tylko na jedną noc.
Całe
popołudnie przesiedziałam buszując po Internecie, szukałam jakiś fajnych sukienek. Jednak około
dziewiątej poczułam nagłą chęć wyjścia na spacer. Ubrałam się i poszłam na
plażę Było już całkiem ciemno. Kiedy usłyszałam szum morza od razu poczułam się
lepiej. Szlam przed siebie wdychając świeże powietrze. Wiatr lekko , ale
przyjemnie wiał mi w twarz. Chyba nikogo tutaj nie było, bo nie słyszałam
żadnych odgłosów. Kochałam to miasto. Ludzie, wydawali sporo kasy żeby
przyjechać tu na wakacje, a ja miała to wszystko na co dzień. Czemu ja
narzekam? We wrześniu często spotykałam tu staruszków przechadzających się
powoli po plaży. Pewnego wieczora spotkałam tu starsza parę wtuloną w siebie.
Patrzyli na zachód słońca, uśmiechając się do siebie. Nie widzieli świata poza
sobą. A może jednak prawdziwa miłość istnieje? Moje stopy dotknęły wody, była
chłodna, ale przyjemna. Wchodziłam głębiej i głębiej i głębiej nie zważając na
to że robi mi się coraz chłodniej. Byłam już zamoczona do pasa kiedy
przyszła mi do głowy pewna myśl.
Chciałam sobie popływać. Już zatykałam nos aby się zanurzyć kiedy ktoś prysnął
mi wodą w plecy. Wystraszyłam się na tyle że do reszty wpadłam do wody, a
właściwie do połowy, bo ten ktoś mnie złapał.
-Aż taka
z ciebie gorąca dziewczyna, że musisz ochładzać się w tak lodowatym morzu.
Adam
przytrzymywał mnie w tali. Jego dotyk bardzo mnie rozgrzał.
-A co ty
wymiękasz? – spytałam zalotnie i spojrzałam mu prosto w oczy.
Wyszczerzył
zęby w uśmiechu
-Chciałbyś
księżniczko.
Puścił
mnie a ja momentalnie zadrżałam z zimna, Nigdy nie czułam takiego chłodu.
-Marzniesz
– spojrzał na mnie, szukał czegoś w moich oczach.
-No cóż
sama jestem sobie winna.
-Mogę ci
jakoś pomóc?- zapytał jego oczy się iskrzyły
-A
potrafiłbyś mnie rozgrzać?- zaraz pożałowałam tych słów. Lepszej zachęty nie
mogłam mu dać. Targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciałam uderzyć
go prosto w twarz i powiedzieć mu, że jest dupkiem. Ale znowu z drugiej strony
chciałam paść mu w ramiona. Adam zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
Zapomniałam o tym, że stoję w połowie jesieni w lodowatym morzu. Jego
spojrzenie rozgrzewało całe moje ciało.
-Mogę
spróbować- wtedy delikatnie ujął moją twarz. Jego dotyk sprawiał mi nieopisaną
rozkosz. Przez chwilę patrzył mi głęboko w oczy jakby szukając mojego zaproszenia.
Nie sprzeciwiłam się temu co robił. Topniałam pod jego dotykiem. Nie mogłam
tego dłużej znieść więc przybliżyłam się jeszcze bliżej. Teraz nasze nosy delikatnie się dotykały. Usta
zwarły się w delikatnym pocałunku. Nie da się opisać uczuć jakie wtedy czułam w
brzuchu latało mi stado motyli, kolana były jak z waty. Moje ciało ogarnęło
pożądanie. Z sekundy na sekundę nasz pocałunek stawał się coraz bardzie
namiętny. Jego język wędrował po moim podniebieniu. Owinęłam swoje ręce wokół
jego szyi. Dzięki temu nasze ciała całe się ze sobą stykały. Połączyliśmy się w
jedno. Jego ręce wodziły po moich plecach. Nie chciałam tego przerywać. Było mi
tak dobrze .czułam szczęście, poczucie bezpieczeństwa i miłość. Adam delikatnie
odsunął się ode mnie, oboje nie mogliśmy złapać oddechu.
Wiedziałam
, że nie powinnam tego robić, chciałam go wyzwać. Jakim prawem on traktuje mnie jak powietrze przez dwa miesiące, a
nagle udaje jakby nigdy nic się nie stało.
- Co ty
robisz?- chciałam żeby to zabrzmiało ostro, ale niestety mój głos zadrżał.
-Całuje
cię-wyszeptał mi do ucha i zaczął dobierać się do mojej szyi. Zamknęłam oczy
oddając się rozkoszy jaką mi ofiarowywał.
-Daj mi
coś powiedzieć-wyszeptałam lekko.
-Możesz
mówić. Ja ciebie słucham-nie odrywał się od mojej szyi. Nie umiałam trzeźwo
myśleć w takich warunkach.
-Przestań.
Musimy porozmawiać-powiedziałam- Daj mi się skupić-zerknął na mnie i
delikatnie się odsunął.
-Ale
teraz to ty mnie trzymasz- uśmiechnął się ,a po moim ciele znów
przeszedł delikatny, przyjemny dreszcz.
Spojrzałam na swoje ręce, które były splecione wokół szyj Adama. Szybko je
wzięłam.
-No więc?
-Co?
–spytałam zdziwiona.
-Chciałaś
porozmawiać- patrzył na mnie wyraźnie rozbawiony
-Aha. No
tak.-nie wiem na co czekałam. Spojrzałam na Adama, a właściwie na jego usta,
które dały mi tyle przyjemności. Przeniosłam wzrok na dłonie chłopaka i
zapragnęłam żeby znów mnie dotknęły.
-Magda? O
co chodzi? -Spytał teraz już poważnie.
-No
bo.. chodzi o to że…ty…yyy no wiesz. Co
ty tu tutaj robisz?
- Już ci
odpowiedziałem na to pytanie- uśmiechnął się do mnie.
-Ja na
poważnie. Czemu przyszedłeś tu za mną?
-Właściwie
to byłem tu długo przed tobą.
-Nudna
impreza?- spytała z nutką ironii w głosie. Nie zamierzałam być nie miła do
niego.
-Tak. Coś
w tym stylu.
-No, ale
dlaczego wszedłeś za mną do wody?
-Wyglądałaś
jakbyś była pijana i chciała się utopić.- zaśmiał się przyjaźnie
-Mogłeś
mnie po prostu zawołać – odparłam - No chyba, że zapomniałeś jak mam na imię.
-Nigdy
nie zapomnę jak masz na imię- spojrzał na mnie z błyskiem w oku- i wolałem
ciebie po prostu obserwować.
-Jesteś…-szukałam
odpowiednich słów
-Jaki?
-spytał zaciekawiony
-Co ty
sobie wyobrażasz? Myślisz, że jak po prostu do mnie podejdziesz i mnie
pocałujesz to ja zapomnę o tym jaki byłeś w stosunku do mnie.-przez dłuższą
chwilę wpatrywał się we mnie, ale w
końcu powiedział:
-Przepraszam-
wypowiedział jedno słowo, a moja złość momentalnie znikła- Musiałem sobie
wszystko przemyśleć. Zachowałem się jak totalny dureń - był
naprawdę smutny, wiedziałam, że jego żal jest prawdziwy- jesteś wyjątkową
dziewczyną i może gdybyś miała czas to…- zamilkł- Nieważne- odwrócił wzrok.
Nigdy nie widziałam go tak przygnębionego.
-Powiedz-
dobrze wiedziałam, co chciał powiedzieć.
-Chciałabyś
się ze mną gdzieś wybrać w przyszłą sobotę? -spojrzał na mnie tymi swoimi
głębokimi zielonymi oczyma- oczywiście
jeśli tylko chcesz, nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać.
Moje serce
biło tak mocno, że przez dłuższą chwilę nie mogłam nic powiedzieć. Nie
potrafiłam mu się oprzeć kiedy był taki miły i słodki.
-Czy to
oznacza, że zapraszasz mnie na randkę?- spojrzałam na niego zalotnie
-Nie,
zapraszam cię do malowania ścian w moim pokoju- uśmiechnął się łobuzersko. Zaczęłam
się śmiać, a po chwili Adam mi zawtórował. –To jak zgadzasz się?
-Na
malowanie ścian w twoim pokoju? W życiu, nie ma mowy- udałam urażona minę, ale
nadal byłam rozbawiona.
-Na
randkę- powiedział to takim tonem, że od
razu spoważniałam .
-Jasne,
że tak- rzekłam na co on od razu się rozpromienił
-dziękuje-
wtedy zapadła cisza, żadne z nas nie miało nic do powiedzenia. Patrzeliśmy
sobie prosto w oczy. Wtedy Adam delikatnie się do mnie przybliżył. Moje serce
strasznie waliło, ale miałam nadzieję, że mój towarzysz tego nie słyszy. Pogłaskał
mnie czule po policzku i widząc, że nie protestuje tylko się uśmiecham,
pocałował mnie tym razem wolniej i spokojniej. Jednak moje ciało zareagowało
tak samo jak wcześniej. Nigdy nie czułam się lepiej, żaden facet nie doprowadził
mnie do takiego stanu. Wsunęłam mu ręce we włosy, a on delikatnie jeździł dłonią po
moich plecach.
-Powinniśmy
już wyjść z wody, jesteś strasznie chłodna. Wcale nie było mi zimno, wręcz
przeciwnie, ale grzecznie go posłuchałam. Gdy byliśmy już na lądzie Adam powiedział:
-Odprowadzę
cię do domu.
Szliśmy
rozmawiając i śmiejąc się. Chłopak otulał mnie ramieniem, przez co czułam się
bezpieczniej.
Adam
opowiedział mi trochę o sobie. Jego
rodzice zupełnie
jak moi zupełnie nie interesowali się losem swojego dziecka. Nic dziwnego, że
prowadził takie życie.
-Opuszczałem
lekcje olewałem naukę i w końcu mnie wyrzucili-opowiadał- Rodzice za bardzo się
tym nie przejęli, załatwili mi inną szkołę z której wyrzucili mnie po miesiącu.
W sumie chodziłem do czterech szkół aż trafiłem do tego chorego liceum.
-Jak
długo chodzisz tutaj?
-Zacząłem
w drugim semestrze tamtego roku szkolnego. Przez pierwszy miesiąc myślałem, że
trafię do psychiatryka.-zaśmiał się- Teraz twoja kolej. Jak ty się tu znalazłaś? Słyszałem, że
byłaś zamieszana w jakieś narkotykowe przekręty.
Zaczęłam
mu opowiadać całą historię nie pomijając żadnego szczegółu. Słuchał mnie
uważnie co jakiś czas dopytując o coś. Gdy skończyłam zorientowałam się że
jesteśmy koło mojego domu. Stanęliśmy przed bramą. Nie bardzo wiedziałam co
powiedzieć, on zresztą też. Po chwili Adam podszedł bardzo blisko mnie.
Poczułam jego zapach. Pachniał wspaniale, tak męsko! Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział:
dziękuje. Tak, dziękuje. Nie wiedziałam dokładnie za co, ale to było po prostu
przesłodkie. Porem pocałował mnie delikatnie w policzek-Do zobaczenia-
wyszeptał mi w ucho na pożegnanie.
-Pa.-powiedziałam
i weszłam do domu.