czwartek, 14 sierpnia 2014

Poczuj to (fragment 7)


Następne miesiące mijały bez większych przeszkód. W tygodniu chodziłam do szkoły i nawet czasami się uczyłam. Dobra ,przyznam szczerze nauka szła mi całkiem nieźle. Jakby nie patrzeć  to głupia nie jestem. W szkole panował taki sam system oceniania i poziom jak w innych liceach. Gdy mój tata rozmawiał z nauczycielką przez telefon to tak  się ucieszył, że kupił mi prześliczny złoty łańcuszek od Prady. Weekendy  spędzałam na ostrym imprezowaniu, czego ojciec raczej nie pochwalał, ale nic nie mówił na ten temat. W niedzielę zazwyczaj miałam kaca więc albo siedziałam w pokoju i słuchałam muzyki, albo spacerowałam po plaży. W sobotnie popołudnie zazwyczaj szykowałam się na imprezę, ale dzisiaj nie miałam na to ochoty. Jeśli nie masz przyjaciół z którymi dobrze się bawisz to prędzej czy później znudzą ci się samotne imprezy, na których poznaję się ludzi tylko na jedną noc.




Całe popołudnie przesiedziałam buszując po Internecie,  szukałam jakiś fajnych sukienek. Jednak około dziewiątej poczułam nagłą chęć wyjścia na spacer. Ubrałam się i poszłam na plażę Było już całkiem ciemno. Kiedy usłyszałam szum morza od razu poczułam się lepiej. Szlam przed siebie wdychając świeże powietrze. Wiatr lekko , ale przyjemnie wiał mi w twarz. Chyba nikogo tutaj nie było, bo nie słyszałam żadnych odgłosów. Kochałam to miasto. Ludzie, wydawali  sporo kasy żeby przyjechać tu na wakacje, a ja miała to wszystko na co dzień. Czemu ja narzekam? We wrześniu często spotykałam tu staruszków przechadzających się powoli po plaży. Pewnego wieczora spotkałam tu starsza parę wtuloną w siebie. Patrzyli na zachód słońca, uśmiechając się do siebie. Nie widzieli świata poza sobą. A może jednak prawdziwa miłość istnieje? Moje stopy dotknęły wody, była chłodna, ale przyjemna. Wchodziłam głębiej i głębiej i głębiej nie zważając na to że robi mi się coraz  chłodniej. Byłam już zamoczona do pasa kiedy przyszła mi do głowy  pewna myśl. Chciałam sobie popływać. Już zatykałam nos aby się zanurzyć kiedy ktoś prysnął mi wodą w plecy. Wystraszyłam się na tyle że do reszty wpadłam do wody, a właściwie do połowy, bo ten ktoś mnie złapał.
-Aż taka z ciebie gorąca dziewczyna, że musisz ochładzać się w tak lodowatym morzu.
Adam przytrzymywał mnie w tali. Jego dotyk bardzo mnie rozgrzał.
-A co ty wymiękasz? – spytałam zalotnie i spojrzałam mu prosto w oczy.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Chciałbyś księżniczko.
Puścił mnie a ja momentalnie zadrżałam z zimna, Nigdy nie czułam takiego chłodu.
-Marzniesz – spojrzał na mnie, szukał czegoś w moich oczach.
-No cóż sama jestem sobie winna.
-Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał jego oczy się iskrzyły
-A potrafiłbyś mnie rozgrzać?- zaraz pożałowałam tych słów. Lepszej zachęty nie mogłam mu dać. Targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciałam uderzyć go prosto w twarz i powiedzieć mu, że jest dupkiem. Ale znowu z drugiej strony chciałam paść mu w ramiona. Adam zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Zapomniałam o tym, że stoję w połowie jesieni w lodowatym morzu. Jego spojrzenie rozgrzewało całe moje ciało.
-Mogę spróbować- wtedy delikatnie ujął moją twarz. Jego dotyk sprawiał mi nieopisaną rozkosz. Przez chwilę patrzył mi głęboko w oczy jakby szukając mojego zaproszenia. Nie sprzeciwiłam się temu co robił. Topniałam pod jego dotykiem. Nie mogłam tego dłużej znieść więc przybliżyłam się jeszcze bliżej. Teraz  nasze nosy delikatnie się dotykały. Usta zwarły się w delikatnym pocałunku. Nie da się opisać uczuć jakie wtedy czułam w brzuchu latało mi stado motyli, kolana były jak z waty. Moje ciało ogarnęło pożądanie. Z sekundy na sekundę nasz pocałunek stawał się coraz bardzie namiętny. Jego język wędrował po moim podniebieniu. Owinęłam swoje ręce wokół jego szyi. Dzięki temu nasze ciała całe się ze sobą stykały. Połączyliśmy się w jedno. Jego ręce wodziły po moich plecach. Nie chciałam tego przerywać. Było mi tak dobrze .czułam szczęście, poczucie bezpieczeństwa i miłość. Adam delikatnie odsunął się ode mnie, oboje nie mogliśmy złapać oddechu.
Wiedziałam , że nie powinnam tego robić, chciałam go wyzwać. Jakim prawem on traktuje  mnie jak powietrze przez dwa miesiące, a nagle udaje jakby nigdy nic się nie stało.
- Co ty robisz?- chciałam żeby to zabrzmiało ostro, ale niestety mój głos zadrżał.
-Całuje cię-wyszeptał mi do ucha i zaczął dobierać się do mojej szyi. Zamknęłam oczy oddając się rozkoszy jaką mi ofiarowywał.
-Daj mi coś powiedzieć-wyszeptałam lekko.
-Możesz mówić. Ja ciebie słucham-nie odrywał się od mojej szyi. Nie umiałam trzeźwo myśleć w takich warunkach.
-Przestań. Musimy porozmawiać-powiedziałam- Daj mi się skupić-zerknął na mnie i delikatnie się odsunął.
-Ale teraz to ty mnie trzymasz- uśmiechnął się ,a po moim ciele znów przeszedł  delikatny, przyjemny dreszcz. Spojrzałam na swoje ręce, które były splecione wokół szyj Adama. Szybko je wzięłam.
-No więc?
-Co? –spytałam zdziwiona.
-Chciałaś porozmawiać- patrzył na mnie wyraźnie rozbawiony
-Aha. No tak.-nie wiem na co czekałam. Spojrzałam na Adama, a właściwie na jego usta, które dały mi tyle przyjemności. Przeniosłam wzrok na dłonie chłopaka i zapragnęłam żeby znów mnie dotknęły.
-Magda? O co chodzi? -Spytał teraz już poważnie.
-No bo..  chodzi o to że…ty…yyy no wiesz. Co ty tu tutaj robisz?
- Już ci odpowiedziałem na to pytanie- uśmiechnął się do mnie.
-Ja na poważnie. Czemu przyszedłeś tu za mną?
-Właściwie to byłem tu długo przed tobą.
-Nudna impreza?- spytała z nutką ironii w głosie. Nie zamierzałam być nie miła do niego.
-Tak. Coś w tym stylu.
-No, ale dlaczego wszedłeś za mną do wody?
-Wyglądałaś jakbyś była pijana i chciała się utopić.- zaśmiał się przyjaźnie
-Mogłeś mnie po prostu zawołać – odparłam - No chyba, że zapomniałeś jak mam na imię.
-Nigdy nie zapomnę jak masz na imię- spojrzał na mnie z błyskiem w oku- i wolałem ciebie po prostu obserwować.
-Jesteś…-szukałam odpowiednich słów
-Jaki? -spytał zaciekawiony
-Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że jak po prostu do mnie podejdziesz i mnie pocałujesz to ja zapomnę o tym jaki byłeś w stosunku do mnie.-przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, ale  w końcu powiedział:
-Przepraszam- wypowiedział jedno słowo, a moja złość momentalnie znikła- Musiałem sobie wszystko przemyśleć. Zachowałem się jak totalny dureń - był naprawdę smutny, wiedziałam, że jego żal jest prawdziwy- jesteś wyjątkową dziewczyną i może gdybyś miała czas to…- zamilkł- Nieważne- odwrócił wzrok. Nigdy nie widziałam go tak przygnębionego.
-Powiedz- dobrze wiedziałam, co chciał powiedzieć.
-Chciałabyś się ze mną gdzieś wybrać w przyszłą sobotę? -spojrzał na mnie tymi swoimi głębokimi zielonymi oczyma-  oczywiście jeśli tylko chcesz, nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać.
Moje serce biło tak mocno, że przez dłuższą chwilę nie mogłam nic powiedzieć. Nie potrafiłam mu się oprzeć kiedy był taki miły i słodki.
-Czy to oznacza, że zapraszasz mnie na randkę?- spojrzałam na  niego zalotnie
-Nie, zapraszam cię do malowania ścian w moim pokoju- uśmiechnął się łobuzersko. Zaczęłam się śmiać, a po chwili Adam mi zawtórował. –To jak zgadzasz się?
-Na malowanie ścian w twoim pokoju? W życiu, nie ma mowy- udałam urażona minę, ale nadal byłam rozbawiona.
-Na randkę- powiedział to takim  tonem, że od razu spoważniałam .
-Jasne, że tak- rzekłam na co on od razu się rozpromienił
-dziękuje- wtedy zapadła cisza, żadne z nas nie miało nic do powiedzenia. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Wtedy Adam delikatnie się do mnie przybliżył. Moje serce strasznie waliło, ale miałam nadzieję, że mój towarzysz tego nie słyszy. Pogłaskał mnie czule po policzku i widząc, że nie protestuje tylko się uśmiecham, pocałował mnie tym razem wolniej i spokojniej. Jednak moje ciało zareagowało tak samo jak wcześniej. Nigdy nie czułam się lepiej, żaden facet nie doprowadził mnie do takiego stanu. Wsunęłam mu ręce  we włosy, a on delikatnie jeździł dłonią po moich plecach.
-Powinniśmy już wyjść z wody, jesteś strasznie chłodna. Wcale nie było mi zimno, wręcz przeciwnie, ale grzecznie go posłuchałam. Gdy byliśmy już na lądzie Adam powiedział:
-Odprowadzę cię do domu.
Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Chłopak otulał mnie ramieniem, przez co czułam się bezpieczniej.
Adam opowiedział mi trochę o sobie. Jego
rodzice zupełnie jak moi zupełnie nie interesowali się losem swojego dziecka. Nic dziwnego, że prowadził takie życie.
-Opuszczałem lekcje olewałem naukę i w końcu mnie wyrzucili-opowiadał- Rodzice za bardzo się tym nie przejęli, załatwili mi inną szkołę z której wyrzucili mnie po miesiącu. W sumie chodziłem do czterech szkół aż trafiłem do tego chorego liceum.
-Jak długo chodzisz tutaj?
-Zacząłem w drugim semestrze tamtego roku szkolnego. Przez pierwszy miesiąc myślałem, że trafię do psychiatryka.-zaśmiał się- Teraz twoja kolej. Jak ty się tu znalazłaś? Słyszałem, że byłaś zamieszana w jakieś narkotykowe przekręty.
Zaczęłam mu opowiadać całą historię nie pomijając żadnego szczegółu. Słuchał mnie uważnie co jakiś czas dopytując o coś. Gdy skończyłam zorientowałam się że jesteśmy koło mojego domu. Stanęliśmy przed bramą. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć, on zresztą też. Po chwili Adam podszedł bardzo blisko mnie. Poczułam jego zapach. Pachniał wspaniale, tak męsko!  Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: dziękuje. Tak, dziękuje. Nie wiedziałam dokładnie za co, ale to było po prostu przesłodkie. Porem pocałował mnie delikatnie w policzek-Do zobaczenia- wyszeptał mi w ucho na pożegnanie.
-Pa.-powiedziałam i weszłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz