czwartek, 14 sierpnia 2014

Poczuj to (fragment 7)


Następne miesiące mijały bez większych przeszkód. W tygodniu chodziłam do szkoły i nawet czasami się uczyłam. Dobra ,przyznam szczerze nauka szła mi całkiem nieźle. Jakby nie patrzeć  to głupia nie jestem. W szkole panował taki sam system oceniania i poziom jak w innych liceach. Gdy mój tata rozmawiał z nauczycielką przez telefon to tak  się ucieszył, że kupił mi prześliczny złoty łańcuszek od Prady. Weekendy  spędzałam na ostrym imprezowaniu, czego ojciec raczej nie pochwalał, ale nic nie mówił na ten temat. W niedzielę zazwyczaj miałam kaca więc albo siedziałam w pokoju i słuchałam muzyki, albo spacerowałam po plaży. W sobotnie popołudnie zazwyczaj szykowałam się na imprezę, ale dzisiaj nie miałam na to ochoty. Jeśli nie masz przyjaciół z którymi dobrze się bawisz to prędzej czy później znudzą ci się samotne imprezy, na których poznaję się ludzi tylko na jedną noc.




Całe popołudnie przesiedziałam buszując po Internecie,  szukałam jakiś fajnych sukienek. Jednak około dziewiątej poczułam nagłą chęć wyjścia na spacer. Ubrałam się i poszłam na plażę Było już całkiem ciemno. Kiedy usłyszałam szum morza od razu poczułam się lepiej. Szlam przed siebie wdychając świeże powietrze. Wiatr lekko , ale przyjemnie wiał mi w twarz. Chyba nikogo tutaj nie było, bo nie słyszałam żadnych odgłosów. Kochałam to miasto. Ludzie, wydawali  sporo kasy żeby przyjechać tu na wakacje, a ja miała to wszystko na co dzień. Czemu ja narzekam? We wrześniu często spotykałam tu staruszków przechadzających się powoli po plaży. Pewnego wieczora spotkałam tu starsza parę wtuloną w siebie. Patrzyli na zachód słońca, uśmiechając się do siebie. Nie widzieli świata poza sobą. A może jednak prawdziwa miłość istnieje? Moje stopy dotknęły wody, była chłodna, ale przyjemna. Wchodziłam głębiej i głębiej i głębiej nie zważając na to że robi mi się coraz  chłodniej. Byłam już zamoczona do pasa kiedy przyszła mi do głowy  pewna myśl. Chciałam sobie popływać. Już zatykałam nos aby się zanurzyć kiedy ktoś prysnął mi wodą w plecy. Wystraszyłam się na tyle że do reszty wpadłam do wody, a właściwie do połowy, bo ten ktoś mnie złapał.
-Aż taka z ciebie gorąca dziewczyna, że musisz ochładzać się w tak lodowatym morzu.
Adam przytrzymywał mnie w tali. Jego dotyk bardzo mnie rozgrzał.
-A co ty wymiękasz? – spytałam zalotnie i spojrzałam mu prosto w oczy.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Chciałbyś księżniczko.
Puścił mnie a ja momentalnie zadrżałam z zimna, Nigdy nie czułam takiego chłodu.
-Marzniesz – spojrzał na mnie, szukał czegoś w moich oczach.
-No cóż sama jestem sobie winna.
-Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał jego oczy się iskrzyły
-A potrafiłbyś mnie rozgrzać?- zaraz pożałowałam tych słów. Lepszej zachęty nie mogłam mu dać. Targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciałam uderzyć go prosto w twarz i powiedzieć mu, że jest dupkiem. Ale znowu z drugiej strony chciałam paść mu w ramiona. Adam zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Zapomniałam o tym, że stoję w połowie jesieni w lodowatym morzu. Jego spojrzenie rozgrzewało całe moje ciało.
-Mogę spróbować- wtedy delikatnie ujął moją twarz. Jego dotyk sprawiał mi nieopisaną rozkosz. Przez chwilę patrzył mi głęboko w oczy jakby szukając mojego zaproszenia. Nie sprzeciwiłam się temu co robił. Topniałam pod jego dotykiem. Nie mogłam tego dłużej znieść więc przybliżyłam się jeszcze bliżej. Teraz  nasze nosy delikatnie się dotykały. Usta zwarły się w delikatnym pocałunku. Nie da się opisać uczuć jakie wtedy czułam w brzuchu latało mi stado motyli, kolana były jak z waty. Moje ciało ogarnęło pożądanie. Z sekundy na sekundę nasz pocałunek stawał się coraz bardzie namiętny. Jego język wędrował po moim podniebieniu. Owinęłam swoje ręce wokół jego szyi. Dzięki temu nasze ciała całe się ze sobą stykały. Połączyliśmy się w jedno. Jego ręce wodziły po moich plecach. Nie chciałam tego przerywać. Było mi tak dobrze .czułam szczęście, poczucie bezpieczeństwa i miłość. Adam delikatnie odsunął się ode mnie, oboje nie mogliśmy złapać oddechu.
Wiedziałam , że nie powinnam tego robić, chciałam go wyzwać. Jakim prawem on traktuje  mnie jak powietrze przez dwa miesiące, a nagle udaje jakby nigdy nic się nie stało.
- Co ty robisz?- chciałam żeby to zabrzmiało ostro, ale niestety mój głos zadrżał.
-Całuje cię-wyszeptał mi do ucha i zaczął dobierać się do mojej szyi. Zamknęłam oczy oddając się rozkoszy jaką mi ofiarowywał.
-Daj mi coś powiedzieć-wyszeptałam lekko.
-Możesz mówić. Ja ciebie słucham-nie odrywał się od mojej szyi. Nie umiałam trzeźwo myśleć w takich warunkach.
-Przestań. Musimy porozmawiać-powiedziałam- Daj mi się skupić-zerknął na mnie i delikatnie się odsunął.
-Ale teraz to ty mnie trzymasz- uśmiechnął się ,a po moim ciele znów przeszedł  delikatny, przyjemny dreszcz. Spojrzałam na swoje ręce, które były splecione wokół szyj Adama. Szybko je wzięłam.
-No więc?
-Co? –spytałam zdziwiona.
-Chciałaś porozmawiać- patrzył na mnie wyraźnie rozbawiony
-Aha. No tak.-nie wiem na co czekałam. Spojrzałam na Adama, a właściwie na jego usta, które dały mi tyle przyjemności. Przeniosłam wzrok na dłonie chłopaka i zapragnęłam żeby znów mnie dotknęły.
-Magda? O co chodzi? -Spytał teraz już poważnie.
-No bo..  chodzi o to że…ty…yyy no wiesz. Co ty tu tutaj robisz?
- Już ci odpowiedziałem na to pytanie- uśmiechnął się do mnie.
-Ja na poważnie. Czemu przyszedłeś tu za mną?
-Właściwie to byłem tu długo przed tobą.
-Nudna impreza?- spytała z nutką ironii w głosie. Nie zamierzałam być nie miła do niego.
-Tak. Coś w tym stylu.
-No, ale dlaczego wszedłeś za mną do wody?
-Wyglądałaś jakbyś była pijana i chciała się utopić.- zaśmiał się przyjaźnie
-Mogłeś mnie po prostu zawołać – odparłam - No chyba, że zapomniałeś jak mam na imię.
-Nigdy nie zapomnę jak masz na imię- spojrzał na mnie z błyskiem w oku- i wolałem ciebie po prostu obserwować.
-Jesteś…-szukałam odpowiednich słów
-Jaki? -spytał zaciekawiony
-Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że jak po prostu do mnie podejdziesz i mnie pocałujesz to ja zapomnę o tym jaki byłeś w stosunku do mnie.-przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie, ale  w końcu powiedział:
-Przepraszam- wypowiedział jedno słowo, a moja złość momentalnie znikła- Musiałem sobie wszystko przemyśleć. Zachowałem się jak totalny dureń - był naprawdę smutny, wiedziałam, że jego żal jest prawdziwy- jesteś wyjątkową dziewczyną i może gdybyś miała czas to…- zamilkł- Nieważne- odwrócił wzrok. Nigdy nie widziałam go tak przygnębionego.
-Powiedz- dobrze wiedziałam, co chciał powiedzieć.
-Chciałabyś się ze mną gdzieś wybrać w przyszłą sobotę? -spojrzał na mnie tymi swoimi głębokimi zielonymi oczyma-  oczywiście jeśli tylko chcesz, nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać.
Moje serce biło tak mocno, że przez dłuższą chwilę nie mogłam nic powiedzieć. Nie potrafiłam mu się oprzeć kiedy był taki miły i słodki.
-Czy to oznacza, że zapraszasz mnie na randkę?- spojrzałam na  niego zalotnie
-Nie, zapraszam cię do malowania ścian w moim pokoju- uśmiechnął się łobuzersko. Zaczęłam się śmiać, a po chwili Adam mi zawtórował. –To jak zgadzasz się?
-Na malowanie ścian w twoim pokoju? W życiu, nie ma mowy- udałam urażona minę, ale nadal byłam rozbawiona.
-Na randkę- powiedział to takim  tonem, że od razu spoważniałam .
-Jasne, że tak- rzekłam na co on od razu się rozpromienił
-dziękuje- wtedy zapadła cisza, żadne z nas nie miało nic do powiedzenia. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Wtedy Adam delikatnie się do mnie przybliżył. Moje serce strasznie waliło, ale miałam nadzieję, że mój towarzysz tego nie słyszy. Pogłaskał mnie czule po policzku i widząc, że nie protestuje tylko się uśmiecham, pocałował mnie tym razem wolniej i spokojniej. Jednak moje ciało zareagowało tak samo jak wcześniej. Nigdy nie czułam się lepiej, żaden facet nie doprowadził mnie do takiego stanu. Wsunęłam mu ręce  we włosy, a on delikatnie jeździł dłonią po moich plecach.
-Powinniśmy już wyjść z wody, jesteś strasznie chłodna. Wcale nie było mi zimno, wręcz przeciwnie, ale grzecznie go posłuchałam. Gdy byliśmy już na lądzie Adam powiedział:
-Odprowadzę cię do domu.
Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Chłopak otulał mnie ramieniem, przez co czułam się bezpieczniej.
Adam opowiedział mi trochę o sobie. Jego
rodzice zupełnie jak moi zupełnie nie interesowali się losem swojego dziecka. Nic dziwnego, że prowadził takie życie.
-Opuszczałem lekcje olewałem naukę i w końcu mnie wyrzucili-opowiadał- Rodzice za bardzo się tym nie przejęli, załatwili mi inną szkołę z której wyrzucili mnie po miesiącu. W sumie chodziłem do czterech szkół aż trafiłem do tego chorego liceum.
-Jak długo chodzisz tutaj?
-Zacząłem w drugim semestrze tamtego roku szkolnego. Przez pierwszy miesiąc myślałem, że trafię do psychiatryka.-zaśmiał się- Teraz twoja kolej. Jak ty się tu znalazłaś? Słyszałem, że byłaś zamieszana w jakieś narkotykowe przekręty.
Zaczęłam mu opowiadać całą historię nie pomijając żadnego szczegółu. Słuchał mnie uważnie co jakiś czas dopytując o coś. Gdy skończyłam zorientowałam się że jesteśmy koło mojego domu. Stanęliśmy przed bramą. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć, on zresztą też. Po chwili Adam podszedł bardzo blisko mnie. Poczułam jego zapach. Pachniał wspaniale, tak męsko!  Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: dziękuje. Tak, dziękuje. Nie wiedziałam dokładnie za co, ale to było po prostu przesłodkie. Porem pocałował mnie delikatnie w policzek-Do zobaczenia- wyszeptał mi w ucho na pożegnanie.
-Pa.-powiedziałam i weszłam do domu.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Poczuj to (fragmen 6)


Obudziłam się z silnym bólem głowy.
Usłyszałam pukanie do drzwi
. Ten dźwięk był nie do zniesienia. Tak jakby ktoś drapał paznokciami o szybę w mojej głowie.
-Proszę-zawołałam słabym głosem. Do pokoju wszedł mój ojciec ubrany w fioletową koszule i czarne dżinsy.
-Ooo obudziła się moja królewna, a już myślałem, że nigdy nie wstaniesz. ubieraj się i schodź na dół to pogadamy. Mam nadzieję,że nie masz na dziś żadnych planów.-Właściwie to miałam zamiar przeleżeć cały dzień i wziąć kilka Ibupromów. Zwlokłam się z łóżka i zorientowałam się, że jestem w sukience od wczoraj. Na dole czekał już na mnie rozpromieniony tata,który kazał mi zjeść śniadanie. Byłam świeżo umyta i ubrana w czarną skórzaną mini spódniczkę, czarno białą bluzkę w paski oraz czerwone buty na koturnach. Włosy rozpuściłam, a usta pomalowałam czerwoną szminką. Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą okulary przeciwsłoneczne, żeby nie było widać moich podkrążonych oczu. Jadłam powoli płatki z mlekiem słuchając gadaniny ojca.
-Musimy ci kupić kilka dodatków do twojego pokoju-Ostatnio zbyt często zastanawiam się czy mój ojciec jest normalny.Zdarza mu się być nieźle pokręconym, ale w życiu codziennym jest poukładany. Ale cieszę się że skoro nie ma przy mnie matki to on mimo wszystko troszczy się o takie mój pokój-No a później pójdziemy do opery na trzy godzinny spektakl
- Że co?-zakrztusiłam się płatkami.
Żartowałem -zaśmiał się przyjaźnie-sprawdzałem tylko czy mnie jeszcze słuchasz
Cóż może mam jeszcze jakąś osobę na tym świecie, która mnie kocha.


-Posłuchaj, spytam prosto z mostu czemu to zrobiłaś?
Dobre pytanie, sama chciałabym umieć na nie odpowiedzieć.Gdyby to było takie proste. Czemu życie musi być tak cholernie trudne? Ojciec nigdy nie rozmawiał ze mną tak na poważnie, a teraz nie wiadomo skąd wynajduje takie pytanie? Co ja mam mu powiedzieć?
-Sama nie wiem myślałam, że jak będę robić takie rzeczy to stanę się.. no wiesz taka super fajna
-Pragnęłaś akceptacji otoczenia?-spytał
-Nie!Zanim to wszystko się zaczęło miałam koleżanki, kolegów i przyjaciół. Byłam lubiana. Nie wiem co tak nagle się zmieniło, tamte życie było dla mnie zbyt nudne, pragnęłam czegoś więcej.
- I dlatego zaczęłaś ćpać, palić , pić i zadawać się ze starszymi chłopcami.-prawie krzyczał. Ludzie w kawiarni zaczęli się nam przyglądać. To co powiedział zabolało, nawet bardzo. Jednak wszystko było prawdą.
-Mama chciała ci pomóc, wysyłała cię do psychologa, ale ty za każdym razem ją odtrącałaś. Dawała ci szlabany, a ty za każdym razem patrząc jej prosto w oczy mówiłaś, że to się już więcej nie powtórzy. Zamiast chodzić do szkoły spędzałaś czas nie wiadomo gdzie i z kim.  I po co to wszystko? Życie było dla ciebie zbyt nudne to teraz za to płać.
Miałam już łzy w oczach wiedziałam, że się nie powstrzymam więc wydusiłam z siebie słabe przepraszam i odeszłam od stolika.Pobiegłam do toalety. Tam spokojnie mogłam się wypłakać. Ile razy przychodzi chwila słabości kiedy człowiek ma ochotę popełnić samobójstwo. Kiedy wszystko i wszyscy obracają się przeciwko nam. Kiedy już mi przeszło, po jakiś piętnastu minutach szlochania, przetarłam oczy chusteczką higieniczną założyłam okulary i wyszłam. Tata siedział jakby nigdy nic i pił kawę. Przeszłam obojętnie obok jego stolika, jednak w ostatniej chwili coś mnie tchnęło . Obróciłam się i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam:
-Na prawdę bardzo mi przykro, że masz tak beznadziejną córkę. Zepsułam ci wszystko, całe twoje życie. Gdybym się nie urodziła to byłbyś teraz szczęśliwy. Nie zdołałam już nic więcej powiedzieć, łzy pociekły mi po policzkach. Chciałam teraz zostać sama, musiałam się z tym jakoś uporać. Już szłam w stronę wyjścia, kiedy ktoś złapał mnie za ramię.
-To co powiedziałaś było nie prawdą , kocham cię. Uwierz mi jedyne czego pragnę to żebyś ty była szczęśliwa. chce dla Ciebie jak najlepiej, dlatego powiedziałem to wszystko.Każdy popełnia błędy. Jesteś jeszcze bardzo młoda, czasami warto posłuchać staruszka.-uśmiechnął się blado-Myślę, że powoli zaczynasz rozumieć ,  że tamto życie było złe. Dlatego poprosiłem o pomoc Violettę. Ona zna chłopaka, który jest po prostu dla ciebie idealny. Wiem, że nie powinienem ci wybierać chłopaków, ale przynajmniej raz się z nim spotkaj. Sam na sam.- na samą myśl o tym miałam mdłości, a,le z drugiej strony ten Łukasz był całkiem przystojny. Tata da mi na jakiś czas spokój, a ja się przynajmniej jakoś rozerwę.
Mogę spróbować-usiadłam na krześle obok niego . Kawiarnia była bardzo duża . Teraz znajdowało się tu mało osób, ale wieczorem zawsze były tu tłumy. Za oknem było widać morze. Właśnie zachodziło słońce. Taki obraz aż zapierał dech w piersiach. Westchnęłam.
-Wracajmy już do domu jestem zmęczona
Ojciec przywołał kelnera, któremu zapłacił dając mu przy okazji niezły napiwek
-Dziękujemy i zapraszamy ponownie rzekł wyraźnie uszczęśliwiony




-Lubisz szybkie numerki nie?
Podniosłam głowę. Dzisiaj rano byłam z siebie dumna, że w ogóle wstałam z łóżka. Przez pół nocy nie mogłam zasnąć , bo cały czas myślałam o rozmowie z ojcem. Moje oczy zobaczyły chłopaka ubranego w  niebieską rozpiętą koszule, a pod nią białą koszulkę  w czarne paski i granatowe spodnie. Uroku dodawały różowe trampki. Ten facet to ma styl pomyślałam. Zamrugałam kilkakrotnie. No tak, to był Adam. Wtedy przypomniałam sobie , że zadał jakieś pytanie. Powoli mój mózg zaczął  rozumieć sens jego słów. Ale o co mu chodziło, jakie szybkie numerki?
-Co?-nie zważałam na to , że w klasie panuje grobowa cisza, nauczycielki jeszcze nie było.
-Chyba już rozumiem, nie pieprzysz się z ludźmi, których znasz na co dzień, ale jak spotkasz nieznanego kolesia na imprezie to co innego.
-Aż tak cię boli, że wskoczyłam ci do łóżka-wszyscy się na nas patrzyli, dla nich taka rozmowa była sensacją.
-Cóż mi mówisz ,że nie jesteś dziwką, a pięć minut później wychodzisz gdzieś upita z jakimś kolesiem-Adam miał przyjemny ton głosu, nawet jak prawie krzyczał. Mógłby być całkiem fajny, gdyby nie był takim zarozumiałym dupkiem.
-Jeśli to coś zmieni to między nami do niczego nie doszło. Może nie jestem taka..
-Nie...-jednak nie zdążył dokończyć to co chciał powiedzieć, bo przerwała mu nauczycielka.
-Sobócki-warknęła na niego-Siadaj mi w tej chwili.-Adam, który cały czas podczas naszej "kulturalnej wymiany zdań", pochylał się nad moją ławką, przewrócił oczami spojrzał ulotnie na nauczycielkę i usiadł na miejscu obok mnie.
-Dobrze więc zaczniemy od sprawdzania obecności-po długim i monotonnym czytaniu imion i nazwisk pani Mądrzawska wstała. Byłą pulchną krótkowłosą blondynką z dużym nosem.
-Na dziś mieliście przeczytać dramat  Williama Szekspira "Romeo i Julia". Wiem, ze pewnie omawialiście już tą lekturę w gimnazjum, ale pojawia się ona bardzo często na maturach. Kto chce zacząć, może Magdalena Matusiak -znałam tą lekturę chyba nawet ją przeczytałam. Zresztą każdy głupi wiedział o czym to jest.-No słucham co Szekspir chciał nam powiedzieć pisząc ten wspaniały dramat.
-Co chciał powiedzieć to nie wiem, trzeba było samego go o to zapytać-Jednak widząc srogą minę polonistki dodałam- Chyba chciał pokazać , że prawdziwa miłość istnieje.
-  A istnieje?
-Chciałabym żeby tak było, ale życie nie jest aż takie piękne. W filmach i książkach istnieje, ale pełno razy słyszałam o tym że ktoś spotkał tego jedynego, a po jakimś czasie okazuje się zupełnie co innego.
-W młodym wieku często myli się miłość ze zwykłym zauroczeniem
-Po pięciu latach związku
-Hmm-nauczycielka zamyśliła się przez dłuższą chwilę nie wiedziała co powiedzieć
-Zdarzają się różne przypadki, ale myślę , że prawdziwi miłość istnieje
Może w czasie renesansu istniała, ale teraz ludzie są inni. Kiedyś brało się ślub w młodym wieku, może nie zawsze z miłości, ale..
-Magdo, patrz na to obiektywnie. Nie można powiedzieć że jeśli się czegoś lub kogoś nigdy nie zobaczyło albo nie doznało, to że dana rzecz nie istniej. Co by zrobili wtedy chrześcijanie przecież oni nigdy nie widzieli Boga.
-Ja nie wierzę w Boga- wzruszyłam ramionami
-Może ty nie, ale miliony osób na całym świecie wierzą, mdlą się do niego codziennie i poświęcają mu swoje życie, chociaż nigdy go nie widzieli. Czy to oznacza,  że ich wiara jest bezsensowna? To w co wierzyli przez tysiące lat nie istnieje.
-Szczerze? Nie wiem i nie obchodzi mnie to, na pewno mają jakiś dowód , że Bóg istnieje, ale to ich sprawa. A co tej prawdziwej miłości to nie uwierzę jak nie zobacz e
-Lub sama ją  doznasz
-Wątpię- powiedziałam powoli
-Nigdy w swoim życiu nie miałaś uczucia, że to jest właśnie to, prawdziwa miłość. Na pewno miałaś jakiegoś chłopaka. Jesteś przecież bardzo atrakcyjna dziewczyną. Nawet tu w klasie wielu chłopaków ślini się na twój widok-usłyszałam śmiech Adama. U reszty klasy te słowa też wywołały poruszenie, parę chłopaków zrobiło się czerwonych na twarzy. Spojrzałam na Adama, a ten uśmiechał się do mnie łobuzersko.
Miałam wielu chłopaków, ale żadnego na poważnie. Tak na prawdę chyba w ogóle nie wiem co to miłość. Nikt mnie nie kocha. Na ułamek sekundy w moich oczach pojawiły się łzy. Nauczycielka niestety to zauważyła.
-Wszystko w porządku-spytała- nie, nic nie jest w porządku mam strasznie popieprzone życie, z którego nie mam nic.Wszyscy maja mnie gdzieś i to co robię jest im obojętne, ale jeśli coś narozrabiam to matka się mnie wypiera i wysyła do popieprzonego ojca, który ją zdradził z sąsiadką. Gdy się o tym dowiedziała to wywaliła go z domu i zażądała rozwodu. Potem płakała po nocach przez jakieś pół roku , a ja nie umiałam jej pomóc.  A wszystko byłoby super i wspaniale gdybym nie przyszła na świat. Wtedy moi rodzice po kilku spędzonych ze sobą nocach rozeszliby się  i może teraz mieliby szczęśliwe życie. Ale los okazał się pechowy i na świat przyszłam ja.Potem było już coraz gorzej. Jedno z moich pierwszych wspomnień to wielka kłótnia rodziców. Tata darł się na mamę , a ona płakała. Chciałam to wszystko z siebie wydusić, ale po prostu nie umiałam. Zamiast tego zdołałam wykrztusić
-Tak-wyjrzałam przez okno. Po drodze cały czas przejeżdżały samochody.Wszyscy się gdzieś spieszyli. Kobiety z wielkimi siatkami zakupów przechodziły obok siebie bez słowa. Skoro wszyscy są tak zabiegani, każdy ma swoje sprawy na głowie, to gdzie w tym wszystkim czas na miłość. W tej chwili zadzwonił dzwonek. Wszyscy wstali i wyszli z sali. Ja dopiero po chwili zorientowałam się , że trzeba iść na kolejną lekcję.









Po długiej i całe szczęście ostatniej lekcji nadszedł upragniony dzwonek. Chociaż był dopiero poniedziałek, chyba najgorszy dzień tygodnia, to myśl o wolnym popołudniu poprawiała mi humor. Wyszłam ze szkoły. Chłodny, ale miły wiatr rozwiewał moje włosy.Czułam się  wolna i .. szczęśliwa? Tak, od dawna czegoś takiego nie czułam.To jest coś niesamowitego. Nie liczy się nic, nie myśli o niczym. Tylko wolność.
-Cześć-kto bezczelnie próbuje wyrwać mnie z moich rozmyślań. Obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z jakimś chłopakiem. Spojrzałam na niego jak na głupka, pierwszy raz widziałam kolesia na oczy.- Jestem Arek-rzekł. Był brzydki miał krótkie czarne włosy szare oczy i obrzydliwy uśmiech. Nawet ton jego głosu był niemiły.Nie mam pojęcia co ten człowiek może ode mnie chcieć. Wpatrywałam się w niego czekając aż wreszcie coś powie. Jednak on był nieśmiały i chyba nie mógł wykrztusić z siebie nic więcej.
-Dobra o co chodzi-spytałam dość niegrzecznie
-Bo...-zrobił dłuższa przerwę- bo ty.. mi się podobasz- Powiedział to tak cicho, że ledwo zrozumiałam. Ktoś z tyłu się głośno zaśmiał
- No co ty koleś ta dziewczyna raczej nie jest dla ciebie- no tak kto inny mógłby to powiedzieć jak nie sam Adam, co za bezczelny drań, po co się wtrąca w nie swoje sprawy. Ale z drugiej strony niezłe z niego ciacho.Nie!Nie!nie!!!! to niemożliwe, że o tym pomyślałam
-Możesz zająć się własnymi sprawami- warknęłam na niego- A tak w ogóle to co ty możesz wiedzieć?
- A umówiłabyś się z nim?
Nie odpowiedziałam. Na prawdę nie chciałam urażać tego chłopaka on był tu niczemu niewinien.
-To nie twoja sprawa-on roześmiał się na to czym doprowadził mnie do szału. Miałam wielką ochotę walnąć go z całej siły w twarz. Na serio nie wiem co mnie powstrzymywało. Może to , że był taki przystojny? Dość tego, ten facet to wcielenie zła. A jeśli chciałabym chłopaka na jedną noc to mogłabym iść do każdego. Nie wiem czemu aż tak mu zależy by się ze mną przespać. Przecież jego lista jest już wystarczająco długa. Jedna dziewczyna więcej nie zrobi większej różnicy. A wątpię, że chce ode mnie czegoś innego.
-Przecież umawiasz się tylko z facetami na poziomie, jeśli w ogóle się z kimś umawiasz.
-Chodziłam na randki z wieloma mężczyznami-powiedziałam
-Taa, facet na jedna noc
-I kto to mówi? To nie ja przespałam się z wszystkimi dziwkami w tym mieście.W sumie musiało cię to nieźle kosztować. Twoi rodzice nie dziwią się na co wydajesz tyle kasy?
Roześmiał się na te słowa.Jego oczy zaiskrzyły się. Przez dłuższą chwile nic nie mówił,tylko patrzył na mnie z tym swoim śmiałym uśmiechem na twarzy. Dookoła wszyscy się już rozeszli, nawet Arek zniknął nie wiadomo gdzie i kiedy. Na placu przed szkołą zostaliśmy tylko my dwoje. W końcu mój przystojny, ale wredny i niemiły rozmówca odezwał się poważnym, pewnym siebie głosem
-Nie muszę płacić dziewczyna żeby się ze mną przespały, same wskakują mi do łóżka.
Spojrzałam na niego  z szeroko otwartymi oczyma i przybliżyłam swoja twarz do jego mówiąc
-Widocznie nie wszystkie- obróciłam się na pięcie i powolnym krokiem szłam w stronę uliczki. Nie wiem dlaczego, ale miałam nadzieje , że mnie zatrzyma i powie coś, Jednak nie zrobił tego. Nie wiem czy szedł za mną, a może upokorzyłam go na tyle, że nadal stał przed szkołą z szeroko otwartą buzią. pewnie nigdy się tego nie dowiem. Byłam już bardzo blisko domu. Myślałam o tym jakby było fajnie wykąpać się teraz nad morzem Zbliżał się początek jesieni i zaczynało robić się chłodno, ale mnie i tak to nie przeszkadzało. Zawsze dostawałam to co chciałam. Nie obchodziły mnie skutki. Wiem , że czasami zachowywałam się jak rozpieszczona królewna, ale co ja na to poradzę? Tak zostałam wychowana przez niepoukładaną i histeryczną matkę oraz nieinteresującego się moim losem jeszcze bardziej porąbanego ojca. Zakupoholika. W stu procentach rozumiem że można kochać zakupy. Sama przecież bardzo często je robię, ale facet. I to jeszcze po czterdziestce.Aż chciało by się rzec lekko dziwne. I co ja mam biedna zrobić w tej psychicznej rodzinie.Przyznaję sama do normalnych nie należę, ale kto w dzisiejszych czasach zasługuje na takie miano. Każdy ma jakieś swoje odloty.
-Magda zaczekaj-myślałam, że mam halucynacje jak go zobaczyłam Co on tu do cholery robi? Dobra może teraz spróbuje być dla niego milsza. Ale jeśli powie coś głupiego to nie żyje
-Zgubiłaś coś wziął moją rękę, a jego dotyk sprawił mi niesamowitą rozkosz.  Zapiął mi moja ulubiona złotą bransoletkę z przywieszonymi inicjałami..Nie zauważyłam kiedy ja zgubiłam.. Ona była dla mnie jak mój talizman dostałam ją od babci gdy szłam do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Bardzo ją kochałam  i dlatego załamałam się jak zmarła dwa lata później.
-Jeju dziękuję ci nawet nie wiesz ile ona dla mnie znaczy.
-Cóż jest piękna-uśmiechnęłam się do niego.-Ale nie aż tak jak jej właścicielka. Poczułam że się czerwienie,a to prawie nigdy mi się nie zdarzało. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a moje serce szalało
-Przepraszam, że byłem taki nie miły-powiedział, miał taki miły ton głosu chciałam żeby do mnie mówił więcej i więcej..
Zapomniałam o całym bożym świecie gdy tak na mnie patrzył tymi swoim głębokimi zielonymi oczyma.
-Mieszkasz gdzieś tu niedaleko?- w tej chwili wrócił normalny świat, magiczna chwila się skończyła
-Tak tuż za zakrętem
-Serio? Nie wiedziałem że mieszkamy tak blisko siebie-uśmiechnął się do mnie przyjaźnie
-Słuchaj do naszej szkoły chodzi wielu psychopatów-powiedział poważnie-więc dla twojego bezpieczeństwa lepiej nie umawiaj się z Arkiem
Dla mojego bezpieczeństwa, jakie to słodkie
-Spokojnie nie miałam zamiaru
-Wiesz do tej szkoły nie trafiają normalni ludzie. No może jest jeden mały wyjątek-puścił do mnie oko. Czy mówiłam już, że ten człowiek jest po prostu przesłodki?
Nawet nie zorientowałam się że szliśmy, więc bardzo się zdziwiłam kiedy zobaczyłam swój dom.Adam domyślił się, że jesteśmy na miejscu
-Jeszcze raz bardzo ci dziękuje-podniosłam rękę do góry i potrząsnęłam bransoletką
I wtedy nie wiem co we mnie wstąpiło tak po prostu do niego podeszłam i  pocałowałam  go w policzek.Poczułam ciepło jego skóry. Kiedy odsunęłam się od niego moje usta zadrżały, poczułam delikatny przypływ podniecenia. Moje serce waliło a policzki robiły się coraz bardziej czerwone. On całe szczęście nie domagał się niczego więcej. Nie złapał mnie w tali tak jak miał w zwyczaju to robić. Po protu się uśmiechnął w taki sposób, że zapomniałam jak mam na imię.






Myślałam , że on się zmieni i będzie tak miło jak wczoraj. Jednak grubo się myliłam. Nawet nie odpowiedział mi cześć. Ani razu się nie spojrzał w moja stronę, a o uśmiechu mogłam   tylko pomarzyć.Jakie to dziwne jednego dnia osoba robi z ciebie najszczęśliwsza na świecie, a drugiego doprowadza do szału. O ile szałem można nazwać płakanie w poduszkę. Nie użalałam się nad sobą tylko ze względu na niego. Po protu miałam okropne życie i jakiś facet jedna rozmowa nie mógł tego zmienić. Jaka ja jestem naiwna. Przecież nigdy w taki sposób nie reagowałam na żadnego z chłopców.Dość często słuchałam komplementów od różnych  facetów. Czasem grałam z nimi w te ich śmieszne gierki. Ale nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu jak Adam. Bałam się tego, nie umiałam z tym walczyć. jego jedne spojrzenie uśmiech dotyk... Musiałam wziąć się w garść. Jestem silna. żaden facet nie jest w stanie złamać mi serca. Nie mi!